sobota, 12 września 2015

04. Śmiertelna kolejka

- Juvia nie wie, czy to był dobry pomysł - szepnęła dziewczyna tak cicho, że nie była pewna, czy jej koleżanka to usłyszała. 
Ta jedynie zamknęła za sobą drzwi i smętnie spojrzała się na niebieskowłosą. Na jej twarzy widniał smutek. Scarlet wyglądała, jakby właśnie straciła coś cennego. Jakby wiedziała co do joty o wydarzeniach, które miały nastąpić. Lockser odwróciła swój wzrok i zajęła się tworzeniem podobizny współlokatorek. W jej małych dłoniach zalśniła woda. Na jej widok można było pomyśleć, że nie jest zwykłą istotą. O ile maga można było tak nazwać. Erza zaczęła przyglądać się przyjaciółce. Już dawno zauważyła, że z wiecznie smutnego dziecka zmieniła się w urodziwą, dojrzałą kobietę. Biała, zwiewna koszula nocna na ramiączkach została wykonana z delikatnego materiału. Przy najmniejszym ruchu swojej właścicielki, tkanina lśniła i zachwycała obserwujących ją ludzi. Falowane, niebieskie włosy delikatnie okalały twarz dziewczyny i swobodnie spadały na smukłe, blade ramiona. Granatowe oczy, których źrenice i tęczówki nie różniły się kolorem, skupione były na strumyczkach wody, pojawiających się znikąd. Ręce Juvii oplatały ciecz, która zaczęła nabierać określonego kształtu. Starała się, aby podobizny zgadzały się co do szczegółu. Każdy pryszcz, każda zmarszczka, każdy niesforny kosmyk, opadający na czoło przy schyleniu głowy. To wszystko musiało być odtworzone idealnie. Mimo że strażnicy byli typowymi półgłówkami, to gdyby do ich pokoju jakimś cudem zawitał wyżej ustawiony pracownik, ba, chociaż pokojówka, nie byłoby im do śmiechu. Erza z podziwem w oczach oglądała starania przyjaciółki. Wyglądała niczym nimfa z jeziora, uwięziona w chatce przez oczarowanego nią człowieka. Tyle że to nie była chatka, a ogromne zamczysko, w którym wiły się setki korytarzy, gdzie nowoczesność stykała się z klimatami średniowiecza. Zaś człowiek nie był zwykłym nic nieznaczącym człowiekiem. Był myśliwym, który złapał swoją zdobycz. One były drapieżnikami, ich pazury to była magia. Mimo tego niezwykłego daru nie udało im się wybronić. Nie jako dzieci. Zostały uwięzione w tej klatce, niczym zwierzęta w zoo. 
- Erza-san, Juvia skończyła. - Szkarłatnowłosą wyrwał z zadumy dobrze znany jej głos. Magini stała przed swoją przyjaciółką. Za jej plecami kryły się nieruchomo dwie postacie.
- Świetna robota - odpowiedziała czarnooka, posyłając jej smutny uśmiech. Zgrabnym ruchem poprawiła kosmyk włosów Locsker, który niesfornie wpadał jej do oka. Ta jednak wpatrywała się w koleżankę bez mrugnięcia. Kobieta dobrze znała to spojrzenie. Oskarżające spojrzenie. 
- Juvia uważa, że to bez sensu - powiedziała znienacka. - Najpierw pozwalasz im iść, nie zważając na komplikacje, które mogą je spotkać - dodała, doskonale wiedząc o czym myśli Erza.  - Tak samo, jak wtedy... Nic cię to nie nauczyło?
Ten ton nie był jej obcy. Ta postawa również. Wyglądała dokładnie jak tamtego dnia. Dokładnie jak pół roku temu. Na środku ciemnego pokoju, oświetlonego jedynie przez małą lampkę.
- Ja wiem, że nadal mnie za to winisz - zaczęła szkarłatnowłosa, wbijając swój wzrok w biały dywan. - Jednak to ona pragnęła za wszelką cenę to zobaczyć. - Podeszła do okna, siadając na rozległym parapecie.
- Dlaczego ich nie zatrzymałaś? Tak bardzo chcesz powtórki z rozrywki? - pochylona twarz Juvii została zasłonięta przez grube kosmyki włosów. Małe dłonie zacisnęły się w pięści. - Juvia nie chce ich stracić... Rozumiesz, Erza-san?! - zapłakana twarzyczka wpatrywała się w Scarlet z żalem w oczach. Upadła na puchaty dywan.
- Czemu od razu uważasz, że im się nie uda? - zapytała szkarłatnowłosa, nie odrywając spojrzenia od nieba usłanego w gwiazdy. Tego dnia było wyjątkowo dobrze je widać. 
- Oni wiedzą, wiedzą o wszystkim. Ukarzą je, tak jak wtedy ją... To nie są ludzie, to potwory - jęczała Lockser, szarpiąc się za włosy. Wspomnienia starej przyjaciółki uderzyły w nią, powalając na kolana.
- Jakbyś nie pamiętała, to mnie też ukarali. - Lekko urażona czarnooka przeniosła wreszcie wzrok na współlokatorkę. Nie ruszyła ją to zbytnio. Juvia miewała takie "ataki", więc nie było to dla niej nowością. - Pragnę ci też przypomnieć, że tę zdradziecką kurwę ciekawość zaprowadziła do piekła. Zresztą dziewczyny nie poszły na całość tak, jak my.
Niebieskowłosa jak oparzona rzuciła się na koleżankę. Wymachiwała pięściami lecz nic jej to nie dawało. Jej "przeciwniczka" nic nie robiła sobie z jej ataków. Spokojnie odpierała je, czekając cierpliwie aż kobieta się uspokoi. Po kilku minutach wyzwisk padających z ust Lockser "walka" ustała. Magini wody wysłała sobowtóra Lucy do łazienki, nie tłumacząc się Erzie. Na wcześniej niezachmurzonym niebie zniknęły wszystkie gwiazdy. A raczej zostały przysłonięte przez niewidoczne nocą chmury. Po chwili w szyby ośrodka zaczął walić deszcz. Była to naturalna kolej rzeczy, gdy Juvia była przygnębiona. Obie kobiety nie odezwały się już do siebie słowem. Scarlet nadal wpatrywała się w krajobraz zza okna, zaś granatooka siedziała obok wodnej Levy, której kazała czytać książkę. Obydwie modliły się w duchu, aby prawdziwym współlokatorkom nic się nie stało.   

~*~
                                                  
Dziewczyny stanęły przed sypialnią i właśnie wtedy do ich uszu dobiegł zduszony jęk blondyna. I kolejny. A potem chłopak nie starał się zachować ciszy. Krzyknął głośno, a kolana Lucy ugięły się z przerażenia. 

Levy widząc zszokowaną blondynkę, złapała klamkę i pewnie otworzyła drzwi. Wkroczyła do pokoju pierwsza, a trzy głowy zwróciły swoje spojrzenie właśnie na nią. Ich spanikowane spojrzenia, mówiły same za siebie, że coś tu nie gra. Dopiero wtedy ujrzała, że mężczyźni stłoczyli się w okół leżącej na ziemi postaci. Na rozłożonym na podłodze, zakrwawionym prześcieradle leżał Sting. McGarden pisnęła cicho, spoglądając na długie, krwawe szramy, zdobiące plecy chłopaka. Obwisła skóra ukazywała poszarpane, na wpół wyrwane mięśnie. Blondyn wił się na podłodze w agonii, gdy koledzy próbowali oczyścić rany zimną wodą, a jego krzyki wywołały ciarki na plecach magini. Przytknęła rękę do ust, próbując zwalczyć odruch wymiotny. Odsunęła się od drzwi, wpuszczając do środka koleżankę, która nie zadając zbędnych pytań, zamknęła sypialnię i wyciągnęła jeden z kluczy koloru złotego. Machnęła nim w powietrzu i tym razem w złotym pyle ukazała się różowowłosa pokojówka z kajdankami na rękach. Lucy uklękła przy blondynie, odganiając jego współlokatorów. Odgarnęła sklejone krwią włosy ze spoconego czoła chłopaka.
- Virgo, spirytus i czysty ręcznik - nakazała, a pokojówka zniknęła w złotym blasku. Brązowooka złapała kolegę za rękę i spojrzała na niego smętnie. On jedynie uśmiechnął się smutno i ścisnął jej dłoń. Dziewczyna zwróciła swój wzrok na Gray'a. - Złapcie go za ręce i w pasie - powiedziała, a oni jak na zawołanie wykonali jej polecenie. 
- Wybacz stary - szepnął Gray, łapiąc jego ramie.
Po chwili Virgo wróciła, podając swojej pani spirytus, który ta odkręciła. Pokojówka zwinęła ręcznik i włożyła go w usta rannego. 
- Sting, to bardzo zaboli - powiadomiła go i przełknęła głośno ślinę. - Trzymajcie go - szepnęła i wylała alkohol na poszarpane plecy chłopaka. Jego krzyk zagłuszył biały ręcznik, w który chłopak usilnie wbijał kły. Jego ramiona napięły się niemiłosiernie, a plecy wygięły w łuk. Próbując się wyszarpnąć, ścisnął jeszcze mocniej dłoń przyjaciółki na co ta skrzywiła się lekko. Wraz ze spirytusem na ziemię spływała też krew z poharatanych mięśni.  Chłopak jeszcze długo wyrywał się uścisku towarzyszy, czując jak płyn żywcem wypala mu mięśnie. Gdy w końcu nie wytrzymał, a jego oczy się zamknęły, Lucy poprosiła swojego ducha o następny ręcznik, którym delikatnie wycierała plecy chłopaka. Muśnięcia materiału przypominały dotyk anioła. Lekki i miękki. Dziewczyna starała się nie wyrządzić chłopakowi dodatkowego bólu. Kiedy wreszcie skończyła poprosiła Gray'a i Lyon'a, aby zrobili blondynowi śnieżny okład na plecy, a sama usiadła obok rannego. Lodowy mag usadowił się obok niej, nie odzywając się. Chłopak wyraźnie martwił się stanem blondyna.
- Dlaczego? - zapytała cicho, a on wzruszył tylko ramionami. 
- Nie wiem. Nic nie powiedział - odparł na co Lucy kiwnęła głową. Przypomniała sobie szramy, które znajdowały się na placach Erzy. Spotkała ją taka sama kara.
- A Erza? Co zrobiła? 
Chłopak spiął się lekko, ale obiegł wzrokiem Heartfillię i szepnął:
- Była tu kiedyś taka dziewczyna... i Erza zrobiła coś czego nie powinna była zrobić.


 ~*~


Obudziły ją głośne krzyki dochodzące z korytarza. Przejechała zaspanym wzrokiem po nieprzytomnych dziewczynach, które leniwie wierciły się na łóżkach. Lucy uniosła się na łokciach, taksując wzrokiem drzwi, zza których dobiegały coraz donośniejsze dźwięki. W pokoju panował półmrok, ale oczy dziewczyny już dawno się do niego przyzwyczaiły. Sięgnęła ręką w bok do stojącej na małej etażerce lampki, gdy usłyszała kroki kierowane do ich pokoju. Poderwała się z łóżka i ścisnęła ją mocniej w dłoniach. Erza wylądowała gładko na podłodze obok niej, a drzwi otworzyły się na całą szerokość głośno uderzając w ścianę. Lucy zamachnęła się lampką na wchodzącą do pokoju strażniczkę. Zrobiła ona unik i natarła na blondynkę, wyrywając jej przedmiot z dłoni. Następni strażnicy wlali się do pomieszczenia unieszkodliwiając resztę dziewcząt.
- Życie ci nie miłe? - szepnęła kobieta, mocno trzymając ręce Lucy za jej plecami. Blondynka rozpoznała ten głos. Należał on do kobiety, która spisywała jej dane do komputera. Strażniczka nachyliła się nad jej uchem i zadziwiła ją tego dnia jeszcze bardziej. Kątem oka zauważyła krótkie, fioletowe kosmyki, wychodzące spod jej służbowej czapki.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie - zaczęła trzęsącym się głosem. Lucy miała wrażenie, że kobieta jest przerażona jeszcze bardziej niż ona. - Zostaną wam teraz wszczepione chipy anty-magiczne. Użyjesz magii kiedy jest włączony i jesteś martwa, rozumiesz? Nie wolno wam się wyrywać, bo dostaniecie kulkę w łeb. Strażnicy nie będą się cackać, wymyślą jakikolwiek pretekst byleby was udupić. Czekaj na dalsze informacje w swoim etui - poinformowała dziewczynę po czym oddała ją w ręce następnego strażnika. Ten już nie był tak delikatny. Przycisnął jej dłonie do pleców jeszcze mocniej niż jego współpracownica i pociągnął do wyjścia. Lucy odwróciła głowę w stronę swoich koleżanek i pokręciła nią na boki, prosząc by się nie szarpały. Levy natychmiastowo przestała, pełna zaufania do nowej przyjaciółki, a reszta dziewczyn poszła za jej przykładem. Nie musiały zadawać pytań by zaufać blondynce.

Lucy już na początku ujrzała strażników, wlekących magów korytarzem. Większość z nich była przerażona i dawała się prowadzić z głowami opuszczonymi w dół. Dziewczyna rozejrzała się próbując dojrzeć wśród nich kogoś znajomego, lecz myślami od razu uciekła do strażniczki. Kobieta przypomniała jej o podsłuchanej rozmowie. Zamartwiając się o Stinga, kompletnie o niej zapomniała. To właśnie o tych chipach mówił Darton z Ichiyą. O ile dobrze pamiętała, calusieńki sprzęt je kontrolujący znajduje się u dyrektora. Musiała porozmawiać o tym z Erzą. Odwróciła głowę w jej stronę, gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi i po chwili na kogoś wpadła. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to białe włosy dziewczyny, która szarpała się ze strażnikiem. Zaraz potem ujrzała jej przerażoną twarz i dzikie tęczówki, które kompletnie nie pasowały do jej strachu. Jej oczy wręcz iskrzyły chęcią buntu. Strażnik mocniej ścisnął skrępowane na plecach dłonie, a małe usta białowłosej wygięły się w grymasie bólu. Jej oczy ponownie zmieniły wyraz, tym razem miała wrażenie, że dziewczyna rzuci się na mężczyznę z psychopatycznym uśmiechem, lecz zanim zdążyła to zrobić, powstrzymał ją czyiś głos. 
- Przestań się szarpać, idiotko! - warknęła dziewczyna, wyprowadzana zza tych samych drzwi przez następnego umundurowanego. Szła z pełną gracją na jaką ją było stać w takich okolicznościach. Podbródek zadarła do góry, wkładając swoje czarne włosy, związane w dwie kitki, prosto w twarz strażnika, który co chwila musiał je odgarniać. Jej usta zakryte były czymś przypominającym maskę gazową i... kaganiec? Spojrzała czarnymi oczyma na szamoczącą się koleżankę ze współczuciem. Wiedziała jak bardzo nienawidziła być traktowana jak zwierzę. Nienawidziła czuć się jak w klatce. 
- A co innego mam robić, imbecylu! - odparowała jej druga. Całe współczucie wyparowało z twarzy dziewczyny. 
- Zamknąć ryj i dać się prowadzić! - odpowiedziała jej dziewczyna, po czym obie zniknęły jej z oczu, ciągnięte przez strażników. Lucy zaintrygowało zachowanie pierwszej z nich. Te oczy były pełne buntu. Gdyby nie jej przyjaciółka, dziewczyna zabiłaby tego strażnika, co kompletnie zaprzeczyło temu co opowiadała jej Levy. Magowie chcieli buntu! Może nie wszyscy, ale większość z nich chciała się stąd wyrwać. Chciała zaczerpnąć wolności, żyć bez wiedzy, że ktoś może ich skrzywdzić lub zabić. 
Strażnik pociągnął ją mocniej, a dziewczyna potknęła się o próg drzwi. Mężczyzna od razu szarpnął ją do góry i wyprowadził na zewnątrz ośrodka. To co tam zobaczyła przewyższyło jej wszelkie wyobrażenia. Ludzie w zgniłozielonych uniformach stali jak kaczki do odstrzału. Ich ciemiężcy trzymali karabiny wycelowane w każdego z nich. Prowadzili magów do białych stołów, które umieszczone zostały na trawniku. Obok stołów stali ubrani w białe fartuchy ludzie. Lucy ujrzała, że to właśnie oni wstrzykiwali chipy więźniom. Kolejka przesunęła się do przodu, a dziewczyna zobaczyła szkarłatne plamy na trawie. Pomiędzy nogami czekających leżały zakrwawione ciała, które magowie ledwie omijali. Blondynka nie mogła ukryć przerażenia, więc odwróciła się w stronę współlokatorek, które podążały za nią. 
- Nie szarpcie się - powiedziała, po czym oberwała kolbą pistoletu prosto w nos, a jej głowa obróciła się pod wpływem uderzenia. Lucy poczuła, że krew wycieka z obolałego miejsca. Zawiesiła głowę w dół i spojrzała na czerwone plamy, skąpiące drogę, którą podążała. Właśnie wtedy usłyszała strzał. Poderwała głowę do góry i rozejrzała się dookoła, poszukując ofiary. Dopiero po chwili ujrzała chłopca, mogącego mieć maksymalnie 14 lat. Leżał na ziemi, a szkarłatna plama w okół niego powiększała się co chwilę. Mężczyzna za nią pociągnął ją do białego stołu.
- JAK MOGLIŚCIE?! 
Do martwego dziecka podbiegła siwowłosa kobieta. Ujęła jego głowę w dłonie i nachyliła się nad nim. Dotknęła swoim czołem jego, delikatnie przecierając palcami krew na jego ustach. Po policzkach kobiety spływały łzy, a ona jakby w amoku szeptała coś do martwego. Ramię Lucy zostało przyszpilone do stołu, a mężczyzna w białym kitlu, wbił grubą igłę w zgięcie jej ręki. Dziewczyna sapnęła cicho, czując wprowadzony do ciała chip, ale nie odrywała wzroku od kobiety i chłopca. Usłyszała kolejny wystrzał i przerażona spoglądała jak przeszywa on głowę kobiety. Krew wytrysnęła na twarz chłopca, a siwowłosa, wylądowała na trawie tuż obok niego. 


~*~




Cześć skarby! Wybaczcie, że nie było rozdziałów, ale jak pisała Yuna nie miałam po prostu kompa. W każdym bądź razie wracamy z dwojoną siłą! Trochę nam zajęło dzisiejsze pisanie, ale dzieliłyśmy się pomysłami i szukałyśmy artów dla postaci :D A od jutra rano zaczynamy następny rozdział. Musimy nadrobić go trochę, ponieważ mój remont ciągle się nie skończył i nadal mieszkamy u wujka, a do domu w tygodniu wracamy bardzo późno :c Ale bądźcie pewni, że kiedy chatka będzie skończona, rozdziały będą cześciej, gdyż w domu będę po 14. Ale na razie zostawiam notkę tutaj i zmykam do łóżka, żeby się wyspać! Może jutro uda nam się skończyć rozdział numer 5, ale nic nie obiecujemy! Kochamy! <3 

5 komentarzy:

  1. Dziewczyny... Krew i zuo to to co uwielbiam.... Ale nie wtedy kiedy obrywa Sting ;-; Dlaczego to zrobili? Dlaczego tak oberwał... Lucyna na szczęście zachowała zimną krew, co nie zmienia faktu że ktoś z tamtej grupki dostanie wpierdol, a mianowicie Erza... Nie wiem o co jej chodziło ale to było podłe jak zachowała się względem Juvii i dziewczyn! Wredna... Niby serce większe jaj Rosja, a zachowuje się gorzej jak nie jeden przestępca!
    StinLu! <3 No rzesz macie punkt! Jak mam być szczera lubię ten parring. Niby nie bardziej niż NaLu, ale jednak. Na pewno jestem ciekawa z kim zeswatacie Juvie... Lyon, czy Gray. Ostatnio mnie jakoś ciągnie do LyonxJuvia xD
    Tu kończę swój komentarz! Życzę weny, szybkiego remontu i czekam na kolejny rozdział! ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam. :D
    I jestem zauroczona opowiadaniem! ^^ Bardzo podoba mi sie pomysł o świecie, gdzie magowie są traktowani jak zło. :D I to ich więzienie. Wszystko niby fajnie wygląda, ale nie mają dla nich litości. ;x I mój Stinguś Q_Q Boże, biedaczek, tak mi smutno z jego powodu :C Ale Lucy wykazała się zimną krwią. :D
    Ciekawa jestem też przeszłości Lucy, tych jej wspomnień, a Erza... Co to, do cholery, było?! O_o Jak ona tak mogła :<
    Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny blog, czyta się płynnie, a całość jest bardzo wciągająca.
    Życzę weny i czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mroczne, straszne, brutalne i cudowne!!! Naprawdę świetnie się czyta, podoba mi się ten pomysł i sorry, że wcześniej nie skomentowałam, ale nawet nie przeczytałam, bo jakoś nie zauważyłam chyba nowego rozdziału (już sama nie pamiętam).
    Nie mniej. Jestem ciekawa, co będzie dalej, więc
    weny, czasu i sprawnego kompa
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam całość i muszę powiedzieć... Dawaj kolejne rozdziały!!! Historia super i na dodatek, przyjemnie się czyta. Zastanawia mnie, co takiego zrobiła Erza, która tutaj jest okrutna...
    Pozdrawiam!
    Ps. Przepraszam jeśli są błędy, bo pisane na telefonie.

    OdpowiedzUsuń

Cześć miśki! Spodobało się? Skomentuj! Dla ciebie to tylko kilka minut, a dla nas motywacja do dalszego pisania :)