sobota, 15 sierpnia 2015

03. Goddess!

Wpatrywała się w swoje drżące ręce z istną bezradnością. Właśnie tak się teraz czuła. Dlaczego nie pamięta niczego z tego dnia? Jakim cudem w ogóle przeżyła napad tej bestii? Jak stała się magiem? Zacisnęła swoje palce w pięści, mocno zaciskając zęby. Starała się skupić na bólu, wbijając paznokcie w dłonie. Ból był realny. Ból zapamięta. Ból pozwoli jej przeżyć. 
- Gotowa? - Z zamyśleń wyrwał ją delikatny głos Erzy. Podniosła na nią swój zbolały wzrok. Czarnooka spięła swoje włosy w wysokiego kuca, westchnęła cicho i podeszła do blondynki. Stanęła za nią, łapiąc jej włosy w palce i zręcznie robiąc z nich koka. Podniosła ją z ławki i odwróciła przodem do siebie. 
- Lucy, nie zawiązałaś butów, a twoje dresy z ciebie spadają - odparła cicho nadal na nią spoglądając. Brązowooka nie zareagowała. Wyglądała na kompletnie wyzutą  z emocji. Scarlet uklękła przed nią, sznurując jej buty, po czym przeniosła się do sznurka od czarnych dresów. Pomogła koleżance rozebrać się z bluzy, którą zasłaniała grafitowy, sportowy stanik i ujęła delikatnie jej dłoń, prowadząc przez damską szatnię. Blodnwłosa nieobecnym wzrokiem spoglądała na mijane, szare szafki, do których przyczepione były małe tabliczki z nazwiskami magów. Erza nie pytała o nic. Prowadziła ją na halę w kompletnej ciszy, lecz gdy w końcu pchnęła niebieskie drzwi, szepnęła do dziewczyny: 
- Postaram się o to, żeby dostać cię w parze, ale niczego ci obiecać nie mogę.  Lucy, musisz się wziąć w garść, bo tutaj nikt ci nie odpuści, rozumiesz? - Specjalnie zaakcentowała słowo tutaj. - Za głaskanie się z tobą, karę poniesiesz nie tylko ty, ale i twój partner, a uwierz mi, ta kara nie jest przyjemna. - Sięgnęła do pleców i podniosła delikatnie swój stanik, ukazując podłużne blizny, który wyglądały jakby wydrapane w jej plecach. Złapała urwany oddech i dodała: - To już nie zniknie, Lucy.
Blondynka nie mogła uwierzyć to co widzi i wpatrywała się z niedowierzaniem w szkarłatnowłosą. Sięgnęła po dwie pary czerwonych rękawic z odkrytymi palcami i jedne podała Lucy. 
- Stań koło Levy i na mnie zaczekaj.
Kobieta zniknęła w drugich drzwiach, a brązowooka dokładniej przyjrzała się sali, kierując swoje kroki ku niebieskowłosej. Podłogę w całości pokrywał drewniany, polakierowany parkiet, składający się ze skośnych desek. Na nich zaś wyłożone były twarde materace. Na pomalowanych beżową farbą ścianach, nie znajdowały się drabinki, jak w każdych innych salach gimnastycznych. Jedyną atrakcją w pomieszczeniu były zniszczone kosze, powieszone smętnie na przeciwnych ścianach. Lucy skinęła na powitanie głową i stanęła tuż obok Levy, która uśmiechnęła się do niej smutno.
- Nie martw się Lu-chan. Ja też się boję tych treningów. 
- Levy, to nie ta... - próbowała się wytłumaczyć blondynka, gdy nagle zza drugich drzwi doszły do nich męskie krzyki. Lucy natychmiast chciała poderwać się z miejsca, ale została zatrzymana przez silną rękę Gray'a. Spojrzała na niego pytająco.
- Erza tam jest, prawda? Nic dla niej nie zrobisz. Ten kto nas trenuje nie ma serca - powiedział czarnowłosy, nadal przytrzymując blondwłosą.
Dziewczyna z przerażeniem wpatrywała się w drzwi. Błagała, aby czarnooka wyszła stamtąd cała i zdrowa. Nikt nie spełnił tych oczekiwań. Szkarłatnowłosa wyszła po chwili w towarzystwie rosłego mężczyzny. Miał czarne włosy, a jego twarz przecinała długa blizna, ciągnąca się od prawej strony czoła, przez oko, aż do nosa. Jego mięśnie napinały się przy każdym ruchu. Lucy spojrzała na Erzę i wzdrygnęła się, widząc krew cieknącą z jej nosa. Natychmiast wyrwała się z uścisku kolegi i podbiegła do dziewczyny. Scarlet wpatrywała się w nią i machała głową, nakazując by wróciła do szeregu. Nie posłuchała jej. Złapała policzki koleżanki i delikatnie ścierała jej krew, drżącymi palcami. 
- Ty jesteś tą nową, tak? - zapytał mocnym głosem, stojący obok niej mięśniak. Dziewczyna wlepiła w niego swój nienawistny wzrok, a on tylko uśmiechnął się smutno. - Dziś ćwiczysz z Gajeel'em - odparł krótko, a Erza porwała się natychmiast z miejsca.
- Jak śmiesz?! Rzucać ją od razu na głęboką wodę?! - warknęła z zamiarem rzucenia się na niego, ale Lucy uparcie trzymała ją w ramionach. 
- Zabierz ją stąd - dodał w stronę blondynki i machnął na nie ręką. Brązowooka poderwała dziewczynę z miejsca i pociągnęła w stronę magów. 
- Lucy tak mi przykro. Nie daj się pobić. Zmęcz go, unikaj ciosów - mówiła spanikowana, próbując pomóc jakoś koleżance.
- Spokojnie Erza, poradzę sobie - szepnęła, posyłając jej uspokajający uśmiech.
Po chwili rozległ się donośny głos trenera. 
- No dobra, panienki. Dobierać się w pary! - ryknął, a magowie rozpoczęli szaleńcze poszukiwania. Dziewczyna rozejrzała się wokół sali. Liczyła na to, że jej partner sam ją znajdzie. Ujrzała za to Gray'a, przybijającego piątkę z Natsu. Od razu wróciła myślami do ich rozmowy. 


~*~

Lucy wpatrywała się w plecy chłopaka.
- A może to wcale nie było wspomnienie? - pomyślała. Jej wyobraźnia zawsze była na wysokim poziomie, więc często miewała takie przypadki.
Dziewczyna rozważała wszystkie możliwości. Różowowłosy równie dobrze też mógł nic nie pamiętać. Albo zastanawiać się, czy już gdzieś jej nie widział. Jednak wrażenie, że ją okłamał pozostało i za nic nie chciało opuścić blondynki. Z zamyśleń wyrwał ją wyluzowany głos Stinga.
- To miejsce wcale nie jest takie złe - powiedział, zagłębiając się w białą kanapę. Umięśnione ręce powędrowały na oparcie. Lustrował pomieszczenie wzrokiem. Niebieskie oczy przeskakiwały z obiektu na obiekt, z maga na maga.
- Jeżeli im podpadniesz to zmienisz zdanie - odpowiedziała Levy, przewracając pożółkłą kartkę swojej książki.
- Obiecuję, że będę grzeczny, mamusiu. - na jego twarz wkradł się perlisty uśmiech, ukazując białe kły. Lucy przyglądała się temu z niedowierzaniem. Skąd u człowieka takie uzębienie?
W świetlicy rozległ się dźwięk odsuwanych krzeseł i zbolałych westchnień. Magowie wstawali od stołów, przerywając grę w pokera, kończyli wesołe pogawędki na beztroskie tematy. Niechętnie zwlekali się z foteli, chcąc przedłużyć czas relaksu. Brązowooka dopiero teraz zdała sobie sprawę ilu przebywało tu ludzi. W tłumie wypatrzyła Erzę, która machnęła ręką na dziewczynę z ciemnofioletowymi włosami. Ta skinęła szybko głową i ruszyła w stronę wyjścia. Szkarłatnowłosa zmierzała w ich stronę. Napotykając pytające spojrzenie blondwłosej, uśmiechnęła się smutno.
- Dochodzi osiemnasta - powiedziała, patrząc na czarny, kwadratowy zegar, który znajdował się nad głównym wejściem. - Najbardziej znienawidzona godzina - dodała z lekkim obrzydzeniem.
- Dlaczego? - zapytał Sting, mrugając pytająco.
Kobieta nic nie odpowiedziała. Wskazała tylko na siedemdziesięcio calowy telewizor, stojący na przeciwko ogromnej kanapy, z której zwlekali się ostatni magowie. Pojawił się w nim rudowłosy mężczyzna. Sprzęt ukazywał go od czubka głowy do pasa. Miał wyrzeźbione, nagie plecy. Eksponował swoje mięśnie. "Stał" tyłem do widzów, więc nie było widać jego twarzy. Lucy rozpoznała w nim mężczyznę, którego Hibiki nazywał dyrektorem. Nie tak go zapamiętała. Oto dowód, że telewizja kłamie.
- Czas na trening, meen! - krzyknął podekscytowany.
- Zawsze puszczają to samo. - Erza gestem dała im znać, aby poszli za nią.
Wyszli z nowoczesnego pomieszczenia. Kierowali się teraz średniowiecznymi korytarzami. Szli niczym na skazanie. Jedynym dźwiękiem były kroki, odbijające się echem od kamiennej posadzki. Po jakimś czasie Sting musiał skręcić w lewo. Dziewczyny weszły do damskiej szatni. Blondynka miała swoją szafkę obok czerwonowłosej. Na drewnianej tabliczce zostało wyryte jej imię i nazwisko. Uwadze nie umknął jej mały, przekreślony napis.
- Eve..lynn... Green...wood... - przeczytała brązowooka. Erza wzdrygnęła się na dźwięk imienia.
Blondwłosa męczyła się z zardzewiałym zamkiem. Po jakiejś minucie udało jej się go przezwyciężyć.
- Musisz być silna. - milczenie przerwał delikatny głos czarnookiej. Widząc pytające spojrzenie Lucy, dodała: - Złapali cię dopiero po dziesięciu latach od wybudowania ośrodka. To nie lada wyczyn. Większość z nas została pojmana w ciągu kilku miesięcy. Niektórych zabierali siłą. Innym, w tym mi, powiedziano, że nauczą mnie tu panować nad magią i zadbają, aby moja psychika po ataku potwora wróciła na właściwie tory. Mój dziadek w to uwierzył. - lewe oko, które nie było przysłonięte grzywką zaszło łzami. Kobieta szybko otarła je ręką.
- Ja należę do tych pierwszych - odpowiedziała Lucy, tępo wpatrując się we wnętrze szafki. Wyciągnęła z niej sportowe ubrania.
- Wiem, że się nie znamy - zaczęła szkarłatnowłosa. - Ale jak się dowiedziałaś o tym, że jesteś magiem? - zapytała z ciekawskim błyskiem w oczach.
Blondynka na zmianę otwierała i zamykała usta. Próbowała sobie przypomnieć, ale próby były na nic. W jej szesnastoletniej głowie było pustka. Skłamać, czy powiedzieć prawdę? Wybrała to drugie.
- Erza... - Jej głos drżał od emocji. Za każdym razem, gdy pomyślała o tym, zbierało jej się na płacz. - Ja... Nie pamiętam. Nie pamiętam nic. Zarówno z tamtego dnia, kilku dni po, jak i sprzed szóstego roku życia. Od opiekunów wiem, że przez kilka dni byłam w śpiączce. Kiedy się obudziłam, wiedziałam o tym, że mam moc. - Głos dziewczyny łamał się z każdym słowem. Zszokowana szkarłatnowłosa wpatrywała się w blondynkę, która nic już nie mówiąc, zaczęła się przebierać. 


~*~

Dziewczyna rozejrzała się, szukając Stinga wzrokiem, ale ilość magów znajdujących się na ogromnej hali wcale jej nie pomagała. Ujrzała za to Levy, która ukłoniła się przed Juvią, a niebieskowłosa powtórzyła jej ruch. Erza stała obok ciemnofioletowowłosej dziewczyny z rozpuszczonymi włosami i białą wstążką na głowie. Lucy poczuła na sobie czyiś wzrok i odwróciła się. Przed nią stał barczysty, wysoki mężczyzna o czarnych, długich włosach i licznym piercingu. Na spiętych w kuca włosach znajdowała się czerwona bandana. Spoglądał na nią chłodnym wzrokiem czerwonych oczu i nic nie powiedział, nawet wtedy, gdy cichutko się przywitała. Ubrał czarne rękawice i odszedł kawałek dalej, odwracając się w jej stronę. Dziewczyna również nałożyła ochraniacze i spojrzała na mężczyznę pośrodku sali. 
- Zaczynamy, miśki - warknął, spoglądając na każdego z magów.  
- Tak bez rozgrzewki? - pomyślała blondwłosa.
Gdy jego wzrok spoczął na niej, przeszedł ją dreszcz i poczuła, że powinna się odwrócić. Tak też zrobiła od razu wyciągając rękę, by zbić pięść przeciwnika. Zgięła ją lekko w łokciu, by nie był wstanie jej połamać. W myślach już miała plan kontrataku. Po bloku, gładko uderzy w odsłoniętą twarz przeciwnika. Jeżeli zrobi to dostatecznie szybko, Gajeel nie zdąży obronić twarzy drugą ręką, która aktualnie kryła brzuch. Dziewczyna przesunęła tylną nogę do przodu, aby móc wyskoczyć z drugiej. Nie spodziewała się jednak tak miażdżącej siły. Jego pięść dosłownie zmiotła jej dłoń i uderzyła w zraniony policzek. Dziewczyna pod wpływem uderzenia i nierozstawionych nóg, upadła na ziemię. Poczuła, że z kącika jej ust płynie ciepła krew. Dotknęła wargi opuszkami palców. Wściekłość, jaka w niej wybuchła, przyćmiła ból. Mężczyzna odprężył się lekko, widząc leżącą na ziemi przeciwniczkę. Nie docenił jej. Lucy dynamicznie podniosła się z miejsca i włożyła całą frustrację w swoje uderzenie. Trafiła w spód jego brody i z tryumfem spoglądała jak zatacza się do tyłu, dotykając przegryzionej wargi, z której wyciekła krew. Czarnowłosy oblizał swoje usta, a brązowooka rozstawiła nogi. Ciężar ciała przeniosła na przednią, oczekując następnego ataku. Tym razem nie przebije jej obrony. Gajeel ukazał swoje białe kły w szerokim uśmiechu, przyjmując pozycję i szykując się do ataku. Dziewczyna uznała, że nie posłucha się Erzy. Umie się bić, nie będzie przed nim uciekać. Całkowicie skupiła się na walce. Wysiłek fizyczny od zawsze był dla niej zbawieniem. Tylko wtedy czuła, że żyje. Dwójka rzuciła się na siebie w tym samym momencie. Czerwonooki wyprowadził szybki cios celując w jej skroń, lecz ona złapała jego rękę dwoma dłońmi, ciągnąc ją za swoją głowę i uderzając swoim kolanem w jego brzuch. Chłopak skrzywił się lekko, lecz zaraz wyrwał i odwrócił blondynkę plecami do swojego torsu, podduszając ją. Dziewczyna od razu chwyciła za jego ramię, próbując złapać oddech. Nastąpiła swoją stopą na jego, lecz widząc, że nic to nie daje, ugryzła go w rękę. Gajeel przeklął lekko, odskakując od przeciwniczki. Blondwłosa łapczywie wzięła powietrze w płuca. Wyprowadziła dwa szybkie ciosy w nos chłopaka i uskoczyła do tyłu. Z miejsca, w które uderzyła trysła czerwona ciecz, lecz on tylko wytarł ją w rękę i uśmiechnął się do niej. Dziewczyna zrobiła to samo. Tego jej trzeba było. Czystego wysiłku fizycznego.

~*~

Delikatnie zmywała zaschniętą krew na twarzy Erzy, widząc, jak ta po każdym dotknięciu się krzywi. 
- Aż tak cię boli? - spytała cicho Lucy. Dziewczyna nadal zastanawiała się nad tym, czy nos może być złamany. 
- Nie jest tak źle. - Uśmiechnęła się. Odebrała mokry ręcznik koleżance i otarła jej zakrwawioną brodę. Siedziały naprzeciw siebie, ciężko dysząc, całe spocone oraz szczęśliwe. Uśmiechnęły się do siebie, po czym zaczęły się śmiać. Same nie wiedziały dlaczego. Śmiały się, by zapomnieć, by nie myśleć o obolałych i sztywnych mięśniach. Ich perlisty śmiech poniósł się po wspólnej łazience obok szatni. Zostały w niej same. Wszystkie dziewczyny dawno już z niej wyszły i udały się na kolację, która miała się za niedługo odbyć. Gdy w końcu się opanowały, Erza wepchnęła Lucy do jednej z kabin, a sama zajęła drugą obok. Blondynka odkręciła kurek kranu i gorąca woda uderzyła w jej przemęczone ciało. Dopiero teraz zrozumiała jak bardzo spięta była po tych wydarzeniach. Czuła jak woda zmywa z niej wszystko. Łapiąc za szampon usłyszała lekkie odchrząknięcie. 
- Lucy, umm. Chciałam ci powiedzieć, że wiem jak ciężko jest sobie tu poradzić na samym początku i chciałam, żebyś wiedziała, że jestem tu  dla ciebie - wyznała cała czerwona na twarzy. W duchu dziękowała Bogu za to, że przyjaciółka znajdowała się w drugiej kabinie. Brązowooka poczuła na policzkach łzy, które zmieszały się z wodą. Pociągnęła nosem. 
- Dziękuję, Erzo. Nie miałam nikogo od bardzo dawna. - Spłukała pianę z włosów i sięgnęła po ręcznik. Odsunęła zasłonkę i zobaczyła szkarłatnowłosą w samej bieliźnie. Rzuciła się jej w ramiona, szlochając cicho, a zarumieniona czarnooka, głaskała ją delikatnie po głowie. 
- Już dobrze - szepnęła. - Teraz masz mnie.

~*~

Wchodząc na stołówkę w towarzystwie Erzy, blondynka ze smutkiem wpatrywała się w poobijanych "więźniów". Nie tylko one odniosły tego dnia rany. Wystraszonym wzrokiem zaczęła szukać jej towarzysza. Już na treningu nie mogła go znaleźć. 
- Sting? - zapytała Erzę z paniką w głosie. Dziewczyna jednak pokręciła przecząco głową. 
- Może siedzi z Natsu i Gray'em. - Szkarłatnowłosa poprowadziła ją do stolika pod samą ścianą. Przy jego niebieskim obrusie, na ciemnych, drewnianych krzesłach siedziała wcześniej wspomniana, kłócąca się parka w towarzystwie Juvii, białowłosego chłopaka oraz dziewczyny, z którą ćwiczyła Erza. Nigdzie nie widziała blondyna, z którym tu przybyła. Powoli zaczynała panikować. 
- Kagura, Lyon, to jest Lucy. Pewnie już ją znacie. Lucy, poznaj... Lucy? - zapytała widząc, że dziewczyna jej nie słucha. Gray i Natsu przerwali swoją kłótnię, aby spojrzeć na spanikowaną blondwłosą.
- Nie ma go - odparła, zachłystując się powietrzem. - Erza, nigdzie go nie ma.
- Lucy, uspokój się on...
- Jak mam być spokojna, do cholery! - przerwała jej brązowooka. Spojrzała wściekle na koleżankę, lecz po chwili zmiękła. Załamana usiadła na krześle tuż obok Juvii, która niepewnie objęła ją ramieniem, sztywnie głaszcząc jej plecy. Scarlet zajęła następne miejsce. Nachyliła się nad stołem i szepnęła do Gray'a:
- Sting zajął miejsce Bickslowa, prawda? Poproś Lyona, by przysłał nam ptaka jeżeli wróci do pokoju.  
Chłopak skinął lekko głową i rozpogodził się, gdy obsługa wniosła srebrne tace z jedzeniem. Nie były to jakieś pyszności, ale po ciężkim treningu każdy był głodny. Do ich stolika podszedł czarnowłosy chłopak... albo dziewczyna o męskiej urodzie, przebrany w strój pokojówki. Miał mocną opaleniznę, którą już na pierwszy rzut oka można było zakwalifikować jako sztuczną. Na jego... albo jej twarzy widniał mocny makijaż. Położył tacę i uśmiechnął się.
- Jedzcie, jedzcie! Musicie mieć siły.



~*~

Wracając do pokoju w towarzystwie Erzy, Lucy starała się uspokoić swoje nerwy. Sting'a nie ujrzała do tej pory, a jej intuicja podpowiadała, że coś jest nie tak. Szkarłatnowłosa jednak starała się poprawić koleżance humor, opowiadając różne głupoty. Blondynka słuchała ich starając się skupić na jednej rzeczy. Okazało się, że Gray wcale nie jest ekshibicjonistą. To tylko nawyk. Chyba. Dowiedziała się też, że Juvia jest naprawdę w porządku. Właśnie wtedy zdała sobie sprawę, że nie wie kto jeszcze zamieszkuje ich pokój. Jeżeli jest tam niebieskowłosa, nie miała pojęcia jak ma przetrwać z tą nawet pozytywnie szurniętą dziewczyną. Po chwili rozmyślania zapytała się o to Erzy. Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Mieszkamy z Levy i Juvią. Co do Juvii, nie musisz się jej bać. Jest po prostu.. jak to powiedzieć? Bardzo emocjonalna? Z resztą zobaczysz! - zaśmiała się. Otworzyła drzwi przed blondynką i uśmiechnęła się czarująco, dygając przed nią. Blondynka roześmiała się i odparła: 
- Uważaj, bo się zakocham!


~*~

Było już dawno po dziewiątej, gdy w pokoju rozległo się ciche stukanie do drzwi. Dziewczyny siedziały na dywanie w koszulach nocnych cicho rozmawiając. Erza ruszyła powoli, by otworzyć drzwi. Uchyliła je lekko i do pokoju wleciał mały, lodowy ptaszek. Twór usiadł na otwartej dłoni Lucy i podniósł lekko nóżkę, na której były wyryte dwa słowa: "Jest źle". Lucy wypuściła ptaka z dłoni, a ten lekko zrażony jej zachowaniem podleciał do Juvii, łasząc się. Dziewczyna przeczytała na głos wiadomość od Lyon'a. Erza podeszła do blondynki i otoczyła ją ramieniem. Ta wtuliła się w nią niczym małe dziecko.
- Jak mogę się do nich dostać? - zapytała po chwili. Szkarłatnowłosa spodziewała się tego pytania. 
- Na korytarzach są kamery, oprócz tego przy łukach do skrzydeł damskich i męskich stoi dwójka strażników. Oknem nie wyjdziesz, nie da się ich otworzyć.
- Czy kamery ujrzały tego ptaka?
- Kamery nie potrafią nagrać magicznych tworów, takich jak ten. Moją zbroję widzą. Wodę Juvii również, ale twory Levy pozostają niewidoczne - odpowiedziała cierpliwie na pytanie. - Lucy jaki masz plan? Jak możemy ci pomóc? 
Blondynka uciekła z objęć współlokatorki i wstała na sztywnych nogach. Sięgnęła do brązowego etui, leżącego na szafce nocnej i przyczepiła go sobie do uda z pomocą krótkiego skórzanego paska, przyczepionego do pokrowca. Wyciągnęła z niego srebrny klucz. 
- Dziewczyny, pozwólcie, że przedstawię wam jednego z moich przyjaciół. Jestem Magiem Gwiezdnych Duchów - odparła uśmiechając się do nich, po czym machnęła kluczem w powietrzu. - Otwórz się bramo zegara: Horologium! - powiedziała, a ze złotej poświaty wyłonił się stary, brązowy zegar, posiadający twarz, nogi oraz ręce. - Witaj.
- Witaj, panienko. 
Dziewczyna uchyliła drzwiczki zegara i weszła do środka, siadając w nim. Levy patrzyła się w gwiezdnego ducha, nie mogąc ukryć swojego zaskoczenia. 
- Czekaj... Lucy, jakim cudem nie skonfiskowali tych twoich kluczy? Ja posługuje się piórem i mi je odebrali. 
Blondynka powiedziała coś, lecz żadna z dziewczyn nie mogła usłyszeć co.
- Ona powiedziała: "Schowałam je i powiedziałam, że jestem magiem gwiazd. W zasadzie to nad nimi też mogę panować." - odparł Horologium.
- Lucy, mogą cię ukarać! - krzyknęła niebieskwłosa, lecz zaraz uciszyła się, widząc gromiący wzrok szkarłatnowłosej. Nikt nie mógł ich usłyszeć.
- Ona powiedziała: "Już dawno to zrobili! Czego się tak boicie?!".
Dziewczyna wpatrywała się przerażona w wściekłą brązowooką. Spuściła głowę i pozwoliła, by włosy zasłoniły jej twarz. Na policzkach zalśniły łzy. 
- Nic nie rozumiesz, Lucy - powiedziała po chwili, tłumiąc szloch. - Jesteś tu, mając szesnaście lat. Nas złapali w wieku od siedmiu do dwunastu. Zastraszali nas od małego, wielu z nas zabili! Nikomu nie udało się stąd uciec, rozumiesz? Każdy, kto próbował, przepadł! To nic, że mamy magię! - wydarła się, patrząc jej prosto w oczy. Łzy skapywały na podłogę. - Jesteśmy słabsi i gorsi! - zamknęła oczy i nagle poczuła jak ktoś ją przytula. Blondynka wysunęła się z zegara, tuląc do siebie współlokatorkę. 
- Oni chcieli, żebyście tak myśleli, Levy. W taki sposób zyskali nad wami władzę. Wiedząc, że nie będziecie walczyć, że się poddacie, wygrają. Dlatego nie możesz tak myśleć. Jesteśmy silniejsi i potężniejsi. I nie pozwól, żeby ktoś wmawiał ci coś innego - odparła i uśmiechnęła się do niej ciepło. Schowała się w Horologium i już miała zostawić skołowaną dziewczynę, kiedy ta otworzyła drzwiczki i wcisnęła się do zegara obok niej. 
- Ona powiedziała: "Idę z tobą, bez dyskusji". 
Erza uśmiechnęła się na ten widok. 
- Lucy-san myślisz, że nie mogą zobaczyć ducha-sama? - zapytała Juvia.
- Ona powiedziała: "Nawet jeżeli Horologium byłby widoczny na kamerach, to potrafi być niewidzialny". 
Szkarłatnowłosa otworzyła na oścież uchylone już drzwi i wyszła pierwsza, udając, że zaciąga się świeższym powietrzem. 
- Idźcie, już - szepnęła. - Jakby co powiem, że wietrzymy pokój. Juvia stworzy wasze podobizny z wody. 
Zegar zniknął jej z widoku.
- Ona powiedziała: "Dziękuję" - szepnął jeszcze gwiezdny duch po czym ruszył korytarzem, słuchając dokładnych instrukcji niebieskowłosej. Pokierowała ich ona do okrągłego pomieszczenia z żyrandolem, w którym znajdowały się ogromne, zdobione drzwi do gabinetu dyrektora. Przeszli obok pomnika prezydenta, kierując się do następnego korytarza na prawo, lecz wtedy usłyszeli głośną rozmowę z tajemniczego pomieszczenia.
- Horologium, podejdź do tych drzwi - poprosiła blondynka, a jej towarzyszka zgromiła ją wzrokiem. 
- Lu-chan! Chcesz narobić jeszcze więcej kłopotów? - skarciła ją Levy. Brązowooka zakryła jej usta dłonią i skupiła się na rozmowie. Rozpoznała głos rudowłosego, który z kimś rozmawiał. 
- Darton, jesteś geniuszem! Już i tak nie odważą się nas zaatakować, a teraz to nawet o tym nie pomyślą! Z taką armią ten potwór nie ma szans! - krzyczał podekscytowany dyrektor. Lucy słysząc imię premiera Fiore, wybałuszyła oczy. 
- Chipy dolecą jutro, panie Kotobuki. Magowie mają być gotowi, żeby je im wstrzyknąć. Jeżeli, któryś będzie walczył... -  Dziewczyny zobaczyły przez dziwną dziurkę jak, przejechał palcami po swojej szyi. Niebieskowłosa jęknęła cicho i zatkała uszy. - Rozstawisz wszystkich strażników. Oni się tym zajmą. 
- Od teraz koniec z magią! - krzyknął uradowany dyrektor. Premier roześmiał się tylko. 
- Fachowiec umieści system w twoim gabinecie. Nikt go nie wyłączy. 
Blondynka słysząc kroki poprosiła zegar, by zabrał ich do męskiego skrzydła i wtedy zdała sobie sprawę, że nie mają pojęcia, w którym pokoju może znajdować się Sting. Mijając strażnika powiedziała:
- Levuś. Nie wiem, która to ich sypialnia - jęknęła bezradnie.
Niebieskowłosa westchnęła tylko i wyciągnęła lodowego ptaka z kieszonki koszuli nocnej. Blondynka uściskała ją i porwała ptaka w swoje ręce.
- Od dziś mówisz do mnie bogini - fuknęła.
- Yes, my goddess! - krzyknęła brązowooka.
Blondwłosa uchyliła drzwiczki i wypuściła ptaka, który poleciał do jednych z drzwi. Zegar ruszył za nim i po chwili przystanął przed wejściem.
- Panienko, zostanę tu i zakryję drzwi. Moja niewidzialność sprawi, że nikt nic nie zobaczy. Będę tu czekał o własnych siłach, nie marnując twoich. Powodzenia - odparł, otwierając drzwiczki. Dziewczyny stanęły przed sypialnią i właśnie wtedy do ich uszu dobiegł zduszony jęk blondyna. I kolejny. A potem chłopak nie starał się zachować ciszy. Krzyknął głośno, a kolana Lucy ugięły się z przerażenia. 


 ~*~




O-ha-yoo! Tu Black z tej strony, miło mi was powitać w nowym rozdziale! Trochę spóźniony bo miał być napisany wcześniej, ale wyjeżdżałam i w ogóle. Tak więc zabrakło trochę czasu. Normalnie zajebistość naszych pomysłów, aż mnie przytłacza i chcę żeby ten blog już był skończony. Chcę po prostu usiąść i go przeczytać od początku do końca :D Witam nowych czytelników :D Bardzo fajnie was tu widzieć! Tak więc do zobaczonka! 
I jeszcze jedno, do tych trolli na chatcie: Błagam dajcie sobie spokój -.-
Joł! Z tej strony Yuna. Sorki, że rozdzialik tak późno, ale chciałyśmy, żeby wyszedł świetnie! Gorzej, jeżeli stwierdzicie, że jest do bani XD Pomysłów mamy od groma, aż nie wiemy, które umieszczać w rozdziale, a które dać w następnym :"D Jeśli się spodobało, to zachęcamy do skomentowania! Dla Was to tylko kilka minut, a dla nas motywacja do dalszej pracy! Piszcie co się podobało, a co nie :") Z góry przepraszam za wszystkie błędy, które wyłapiecie. Jestem padnięta po dzisiejszym dniu i moje oczy nie nadają się do niczego, także korekta mogła mi troszkę nie wyjść... Obym się myliła! Ah, i teraz będziemy dodawać gify na koniec rozdziału! Nie będą one miały żadnego powiązania z notką, są tak tylko o. Z kaprysu autorek XD

Do zobaczenia! :"3

3 komentarze:

  1. O cholera! Sting-sama!
    Sting: Wal się! Zostawiłaś mnie dla Jackal'a!
    Shi: Ale Sting-sama... Ja cię przepraszam!
    Sting: Przepraszam Shiru,ale nie mogę ci wybaczyć...
    Shi: Sting-sama *płacze*
    Sting: Nie płacz... Ale wiedz że to twoja wina...
    Kin: Co wy odpierdalacie?!
    Jackal: Zamknij ryj Kin! Chcę wiedzieć jak się skończy! *Kin wyciąga jego język i pokazuje nożyczki*
    Kin: Jeszcze jedno słowo, a osobiście obetnę ci język! A teraz spierdalaj! *kopie Jackla w tyłek*
    Kin: A teraz serio... Co wy tu odwalacie?!
    Shi: Sting-sama! Przepraszam!
    Sting: Nie mogę ci wybaczyć...
    Shi: Ale jeżeli umrzesz...
    Kin: Nosz kurwa, no! Nawet jeżeli Sting tu zdechnie to na naszym blogu żyje! No ogar się w końcu!
    Shi: Spadaj na drzewo banany prostować! Sting-sama....
    Sting: Nie wybaczę ci i skończ z tym -sama!
    Shi: Nie!
    Kin: Ja na to nie chce patrzeć... Idę spać bo jestem otoczona idiotami, ale najpierw weny życzę i udanego końca wakacji!
    Shi: Sting...
    Sting: Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeee kurwa, nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!
    Kin: Udostępnię to zanim będzie jeszcze gorzej. No to narka!

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu przeczytałam i biorę się za komentowanie.
    Rozdział dużo bardziej podobał mi się niż poprzedni. Fajniej zostało wszystko przedstawione, no i akcja idzie do przodu. Ciekawy jest ten wątek z zamkniętymi magami, ale pytanie, co z tym dalej. Zastanawiam się, jaką obierzecie ścieżkę fabularną i jak potoczą się losy bohaterów, nie mniej, do tego momentu zapowiada się naprawdę ciekawe opowiadanie!
    Weny, czasu i sprawnego kompa!
    Pozdrawiam
    Ola Ri

    OdpowiedzUsuń
  3. Yoooo ! A więc, dostałam zaproszenie i przybyłam, jednak przepraszam, ale będzie krótko i na temat, bo nie śpię drugą noc :3
    Sama fabuła jest wprost zajebista. Od początku do końca trzyma w napięciu, co daje mega giga plus. (dodaję do polecanych ^^) Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie .... Tak samo mega napisany. Mogłabyś dodawać odrobinkę więcej szczegółów. I oszczędzić trochę.... Brązowookich, niebieskowłosych.... Bo to nie za fajnie brzmi używane co 2-3 zdania, ale to tylko moja opinia, ;)
    Pozdrawiam i czekam na next. <3
    Akane

    OdpowiedzUsuń

Cześć miśki! Spodobało się? Skomentuj! Dla ciebie to tylko kilka minut, a dla nas motywacja do dalszego pisania :)