Pomieszczenie wypełnił zapach kawy. Blondwłosa dziewczyna odstawiła gorący czajnik na miejsce i porwała kubek w ręce. Zagłębiła się w swoim ulubionym fotelu, wychwalając pod nosem napój.
- Tak bardzo za tobą tęskniłam. Obiecaj, że nie opuścisz mnie już nigdy więcej - szeptała z nabożnością, czule głaszcząc uchwyt kubka. Wzięła łyk czując ciepło, wypełniające jej całe ciało, przyjemny dreszcz przeszedł jej plecy. Uwielbiała to uczucie. Rozejrzała się po pomieszczeniu, kuląc nogi pod brodę i opierając ją na kolanach. Pokój był mały i skromnie urządzony. W rogu znajdowała się mała kuchnia zawalona brudnymi naczyniami. Dziewczyna nie miała najmniejszych zamiarów, ani chęci, by zrobić z tym porządek. Mieszkała sama i miała ten syf w głęboki poważaniu. Był jej nieodłącznym oraz jedynym przyjacielem w mały mieszkaniu i po prostu przyzwyczaiła się do niego. Resztę przestrzeni zajmowała stara, niebieska kanapa, obecnie zawalona ubraniami, pudełkami po pizzie i plastikowymi kubkami ze Starbucks'a. Przy oknie stał fotel, który zdążył odbić już pośladki dziewczyny. Ściany pomalowane na zgniłą zieleń, sprawiały wrażenie bardzo nostalgicznych i melancholijnych. Jedyne światło w pokoju wpadało przez okno, przy którym siedziała blondwłosa. Wyjrzała przez nie, spoglądając na drogę przy rzece. Tylu ludzi przewijało się nią codziennie, a jej brązowe oczy obserwowały ich każdy ruch, każdy tik nerwowy.
- Cisza i spokój, tego mi było trzeba - odparła, pociągając kolejny łyk kawy.
Ciszę przerwało łomotanie do drzwi.
- Nie ma mnie! - warknęła poirytowana dziewczyna i zignorowała natręta, licząc na to, że sobie pójdzie. Jakież było jej zdziwienie, gdy te same drzwi wylądowały na podłodze z ogromnym hukiem, wzbijając kurz w powietrze. Chwilkę później rozległ się dźwięk tłuczonej porcelany, gdy brązowooka wypuściła kubek, próbując wyszarpnąć się z mocnego uścisku trzech mężczyzn w garniturach. Gdy gorąca kawa rozlała się na nogę jednego z nich, odskoczył do tyłu z głośnym krzykiem, potykając się o rozwalone na ziemi kobiece buty i dając jej doskonałą okazję na ucieczkę. Zamachnęła się ręką, trafiając łokciem kolejnego napastnika. Facet złapał się za zakrwawiony nos i zgiął się w pół po następnym ciosie, który wymierzyła idealnie w splot słoneczny. Swoje spojrzenie pokierowała na trzeciego mężczyznę, którego pięść nieuchronnie zbliżała się do jej szczęki. Wystawiła przedramię do przodu, zbijając jego rękę oraz bezceremonialnie kopnęła przeciwnika z kolana w krocze. Gdy mężczyzna padł na ziemi przy pozostałych, złapała swoje brązowe etui, ubrała martensy i łapiąc kurtkę wypadła z mieszkania na... korytarz, gdzie czekali na nią mężczyźni w mundurach policyjnych, wesoło się do niej uśmiechając.
- Mamy ją - odparł wesoło do krótkofalówki jeden z nich ubrany w elegancki garnitur, uśmiechając się do niej od ucha do ucha. Jego oczy wręcz świeciły z radości. Miał brązową czuprynę, a jego twarz pokrywały małe blizny, które sprawiały, ze był jeszcze bardziej czarujący. - Cześć, Lucy!
Dziewczyna cofnęła się dwa kroki do tyłu. Może jeszcze wrócić do pokoju, wyskoczyć przez okno i spróbować uciec. Odwróciła się, zrywając z miejsca lecz w drzwiach wpadła na kogoś. Silne ręce od razu uniemożliwiły jej ucieczkę. Spojrzała na jego twarz, a on uśmiechnął się do niej szaleńczo. Krew z jego nosa skapywała na jej ubrania, ale ona przerażona wpatrywała się w jego rękę, która zmierzała w jej stronę. Mężczyzna trafił w szczękę i rozległ się cichy huk. Dziewczyna opadła w jego ramiona, a on zarzucił ją sobie na ramię, podchodząc do swojego szefa. Zaraz za nim, poczłapała dwójka jeszcze oszołomionych współpracowników.
- Jakim cudem nie daliście sobie z nią rady? - cmoknął z lekką naganą w głosie lecz zaraz uśmiechnął się do nich. - Zabieramy ją do domu, co chłopaki?
Mężczyźni ruszyli za skaczącym ze szczęścia brązowowłosym, podśpiewującym pod nosem "Lucy".
~*~
- Tak, Darton, mamy ją - krzyknął wesoło do telefonu po czym zrobił naburmuszoną minę. - Dlaczego niby mam do ciebie mówić Panie Premierze? Autorytet? Jak mogę podważać coś, czego nie masz? - odparł, śmiejąc się i odsunął telefon od ucha, słysząc jak Darton się na niego wydziera. Chwilę później z powrotem ją przysunął. - Oj, już nie złość się tak, staruszku. - I zakończył rozmowę zanim posypały się kolejne przekleństwa, skierowane w jego stronę. Powoli wyszedł z budynku, nakazując podwładnym wrzucić Lucy do czarnej ciężarówki. Podszedł do drzwi od strony pasażera i usiadł wygodnie na miejscu, czekając na swojego kierowcę. Ten wszedł i usadowił się obok niego, wkładając kluczyki do stacyjki i spoglądając w boczne lusterko, sprawdzał czy jego kolega zamyka tylne drzwi. Po chwili ruszył na lotnisko, gdzie czekał już na nich samolot.
~*~
Wpatrywał się z niedowierzaniem w swoje skrępowane ręce, nie mogąc uwierzyć, że tu siedzi. Jak? Do jasnej cholery, jak mógł być tak głupi i dać się złapać? Jeszcze jakby tego brakowało zostawił swoich przyjaciół samych. Już i tak ledwo spłacali czynsz! Jak mają sobie poradzić bez niego!? Musi się stąd wyrwać i to już. Ciężarówka stała w miejscu, a goście z Oddziału Specjalnego zostawili go tu samego. Tylko jak ma stąd uciec? Kajdanki blokowały magię, a on żadnego klucza nie miał.
- Myśl, Sting, myśl! - warknął na siebie, ale zaraz zrobił zrezygnowaną minę. - Yukino jest od myślenia, nie ja! Kurwa!
Zaraz. Yukino? Spróbował sięgnąć do prawej kieszeni, zabawnie wijąc się po ziemi. Gdyby ktoś go zobaczył, pomyślałby, że ćwiczy jogę czy coś. Gdy w końcu udało mu się do niej sięgnąć, wyciągnął z niej niebieską wsuwkę Agurii i uśmiechnął się zwycięsko.
- Jeżeli stąd ucieknę, to kupię ci milion tych pieprzonych spinek!
Wygiął jeden z końców wsuwki, nadając mu kształt, po czym włożył go do zamka. Szperał dość długo, przekręcając to w jedną, to w drugą stronę. Czuł, że dzieje się to zbyt długo i powoli tracił cierpliwość, gdy wreszcie zamek ustąpił i usłyszał pojedyncze kliknięcie. Kajdanki spadły z jego dłoni, a on rozmasował obolałe ręce. Sięgnął do nóg i rozwiązał sznur, który je krępował. Powoli wstał, dając krwi czas na dojście w poszczególne części ciała. Podszedł do tylnych drzwi, zamknął swoją dłoń w białej poświacie i gdy już miał w nie uderzyć, te otworzyły się same, a do środka została wrzucona nieprzytomna, blondwłosa dziewczyna. Nie dane mu było długo na nią patrzeć, gdyż mężczyzna w garniturze, widząc go na nogach, bezceremonialnie przywalił mu w skroń, posyłając go w objęcia Morfeusza. Sting opadł na podłogę obok blondynki, a mężczyzna zamknął drzwi.
~*~
Gdy otworzyła oczy, pierwsze co zobaczyła, był blondyn siedzący naprzeciw niej. Przez jego prawą brew przechodziła podłużna, cienka blizna, a w lewym uchu wesoło dyndał sobie kolczyk. Ubrany był w czarny, luźny podkoszulek i spodnie koloru khaki. Jego oczy były zamknięte, a klatka unosiła się powoli i opadała. Gdy dziewczyna próbowała podnieść się na siedzeniu jej głowę przeszył przeciągły ból i z powrotem opadła na siedzenie. Syknęła cicho, łapiąc się delikatnie za czoło i próbując sobie przypomnieć gdzie jest i co się stało. Dopiero po chwili wspomnienia wróciły na swoje miejsce. Dziewczyna opuszkami palców przejechała po swojej szczęce, szukając miejsca, w którym została uderzona. Gdy je znalazła, przycisnęła trochę mocniej i domyśliła się, że może mieć dużego siniaka. Po dokładnych oględzinach swojego ciała, dziewczyna uznała, ze oprócz bólu głowy nic jej nie jest. Rozejrzała się dookoła i gdy wyjrzała przez okno, zamarła. Byli wysoko nad ziemią. Są w samolocie? Skąd? Jak?
A przed wszystkim dokąd? Zaraz. Gdzie moje klucze? Spanikowana zaczęła szukać ich wzrokiem, gdy spostrzegła, że są przyczepione do paska luźnych jeansowych spodni z czerwonymi łatami na kolanach. Nie próbowała po nie sięgać, jedynie bardziej zakryła je kurtką, by ich nie odebrali. Nie wiedzieli, że posługuje się magią za pomocą przedmiotów. W tym wypadku mogła liczyć jedynie na własne zaklęcia oraz jej Fleuve d'etoiles, który jest bezpiecznie schowany w świecie duchów. Znudzona rozglądała się po prywatnym samolocie, gdy zauważyła, że chłopak powoli się przebudza. Spojrzał na nią nieprzytomnym wzrokiem.
- Kim jesteś? - zapytał, ziewając i ruszając powoli głową. Kiedy cicho syknął zrozumiała, że został ogłuszony w podobny sposób do niej. - I co ci się stało? Masz ogromnego sińca na policzku.
- Jestem Lucy - odpowiedziała nieufnie, nie wiedząc czy dobrze postąpiła. - Pamiątka po jednym z tych miłych panów w garniturach.
- Sting Eucliffe - odparł bez wahania i uśmiechnął się do niej szeroko.
- Czy wiesz może dokąd lecimy?
- Nie wiesz gdzie trafiają magowie? - zapytał zdezorientowany. Każdy mieszkaniec Fiore wiedział gdzie zostawali oni zsyłani. Złapani nigdy już nie powracali do kraju. Przepadali. - Lecimy do Ośrodka.
- Przepraszam? Czym jest ten Ośrodek? - zapytała ostro, lecz zaraz opanowała się widząc, obrażoną minę Eucliffe'a. - Wybacz mi. Po prostu, uciekałam OS przez naprawdę długi czas i nie mogę uwierzyć, że w końcu mnie dopadli.
- Uciekam od nich od początku, odkąd się to zaczęło. A teraz zostawiłem przyjaciół i cholernie się o nich martwię. Jeżeli ich złapią... ja nie wiem co im zrobię. Zabiję ich wszystkich. Całe OS - wyznał ze spuszczoną głową. Dziewczyna spostrzegła jego napięte, umięśnione ramiona i lekko się zarumieniła. - Wiem jak się czujesz. - Spojrzał jej w oczy i uśmiechnął smutno. Lucy chciała go odwzajemnić, lecz próbując syknęło lekko z bólu. Chłopak rozejrzał się po samolocie i znalazł mała lodówkę. Wstał i otworzył ją, kucając przed nią. Wyjął z niej zimną butelkę wody i podał dziewczynie. - Przyłóż - odparł, opadając na siedzenie naprzeciw niej. Dziewczyna delikatnie dotknęła zimnym plastikiem policzka i od razu poczuła ulgę. - Lepiej?
- Tak, dziękuję. - Uśmiechnęła się. - Jestem Lucy Heartfillia. Miło cię poznać.
~*~
- Naprawdę pokonałaś całą trójkę? - zapytał, śmiejąc się do łez. Nie mógł uwierzyć, że w tej drobnej dziewczynie jest tyle energii. - Żałuję, że tego nie widziałem!
- Żałuj! Zwijali się z bólu - roześmiała się wesoło i spojrzała z uśmiechem w stronę siedzącego obok niej chłopaka. Przez resztę podróży wymieniali się historiami z ich życia, więc trochę się poznali. Spojrzała w niebieskie oczy chłopaka i zarumieniła się lekko.
- No witam moich kochanych magów! - odparł brązowowłosy, wchodząc do ich przedziału, po czym klasnął w ręce. - Za chwilę będziemy na miejscu! - uśmiechnął się wesoło. Spojrzał na blondynkę i jego mina momentalnie zesmutniała. - Jak policzek Lucy? Bardzo boli?
- Hibiki. Gdzie. Jest. Ośrodek. - wycedziła, zaciskając zęby. - Mów!
- Nie mogę, Lucy - odparł smutno i cmoknął z niezadowoleniem. - Ale nie martw się, będzie super! - I znowu uśmiech.
- Jezu, ten koleś ma huśtawki nastroju jakby był w ciąży - bąknął pod nosem Sting. Dziewczyna nawet się nie roześmiała, w momencie sekundy znalazła się przy Hibikim z zamiarem wymierzenia ciosu, lecz ten tylko złapał jej rękę i roześmiał się smutno.
- Lucy, usiądź proszę - odparł i odepchnął dziewczynę na siedzenie. Widząc wkurzonego Stinga, gotującego się do ataku, wyszedł skocznym krokiem, krzycząc:
- Zbierajcie się, skarby!
~*~
- Imię, nazwisko, wiek i magia - warknęła strażniczka, spoglądając na nią krytycznie, wręcz z obrzydzeniem.
- Lucy Heartfillia, szesnaście, gwiezdna - odparła spokojnie.
- To znaczy? Co to za magia? Co możesz zrobić? - dociekała dalej, bardziej ozięble. Spisała pozostałe informacje do komputera i spojrzała na blondynkę.
- To znaczy, że mogę w każdej chwili cię zabić, a ty ujrzysz gwiazdy - wycedziła przez zęby, przez co oberwała pałką w plecy od drugiego ze strażników. Dziewczyna krzyknęła przez zęby. Sting stojący po drugiej stronie sali, przechodzący dokładnie te same badania, zacisnął tylko mocniej zęby na ten widok.
- Więc co to oznacza? - spytała ponownie, a jej głos ociekał nienawiścią. Spojrzała wymownie na strażnika, który stał za dziewczyną, pozwalając mu na kolejne uderzenie, gdyby dziewczyna nadal nie chciała współpracować.
- Potrafię używać gwiazd w swoich zaklęciach. Władam nimi - odparła częściowo kłamiąc. Swoje klucze już w samolocie ukryła w staniku, więc strażniczka spoglądała na brązowe etui nie rozumiejąc do czego należy. - To pamiątka - skłamała, spoglądając na bezradną kobietę. Ta westchnęła cicho i położyła je na stosie ciemnozielonych ubrań i małej kosmetyczce. Wstała od biurka wzięła stosik w rękę i podała je Lucy.
- Dalej czekają cię kolejne badania i przesłuchania. Musisz być bardziej uległa. Inni będą gorsi - odparła kobieta miło, lecz widząc dziwne spojrzenie współpracownika, jej nastawienie od razu się zmieniło. Lucy widząc to nie mogła w to uwierzyć. Kobieta po prostu nie mogła być dla niej miła. - Przepraszam - wyszeptała i puściła dziewczynę przodem.
Poczuła ciepły oddech na szyi, a po jej plecach przeszły ciarki.
- Witaj w piekle - wyszeptał jej do ucha strażnik, po czym zaciągnął się jej zapachem, sprawiając, że dziewczyna spięła się jeszcze bardziej. - Stąd nie ma odwrotu.
~*~
Hej ho! Witajcie w rozdziale numer 1, wykonanym przez Lejdi Blak, która jest leniwa i to ja muszę za nią pisać teraz :/ Nie mam zbyt wiele do powiedzenia - jedynie to, że mamy nadzieję, iż spodobało się chociaż trochę. Do zobaczenia :')
Osobiście nie jestem z StingLu, ponieważ uważam, że Sting to babiarz. Jednakże dlatego go właśnie lubię. A propos niech kupi te spinki Yukino, ucieszy się.xD Chociaż aktualnie chyba nie ma jak ich kupić. Wiesz co? Mam jakąś taką dziwną nadzieję, żeby złapali wszystkich przyjaciół Stinga. A tak... No by go strollować. Przyjeżdża do ośrodka a tam Yukino i pozostali go witają. Jak miło, choć raczej nie. Mam nadzieję, że będzie bardziej wyjaśnione czym jest ten ośrodek. Lavcia jest ciekawa. Rozdział powala humorem i kontrastuje z powagą w prologu. Zobaczymy czy jak wyjdzie rozdział drugie będzie bardziej poważnie, czy może komediowo. Chcę tylko zaznaczyć, że ładnie się pod tym względem uzupełniacie. :D Mi to by pewnie wyszła istna komedia, bo ja raczej śmieszkiem jestem.xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lavana Zoro :)
StingLu nie będzie głównym paringiem, nie martw się, zostało wplecione tylko dlatego, że mam na ich punkcie jobla XD Jeżeli jesteś ciekawa, czym jest ten cały ośrodek - zajrzyj do archiwum. Za chwilę powinien pojawić się opis fabuły, gdzie pokrótce zostanie to wyjaśnione :) Odnosząc się do twojego wcześniejszego komentarza - bardzo dobrze przypuszczasz :P Znasz nas, ale pod innymi nickami, a my znamy Ciebie :3 Bardzo się cieszymy, że zostaniesz u nas na stałe (a zwłaszcza Lady, gdy zobaczy Twoje komentarze - zacznie mi spamić na skype "adsfgafdhsdnfsjfjadwnjesdjskdnadswnfisakdlfsfnjksadlnsflisdsdnj sdihfgjafwoiifjeas,lfeihlhef PACZ JDAHFHSALJHD KTOŚ SKOMENTOWAŁ")
UsuńPozdrawiam, Yuna - SYRIUSZ WRUĆ
Tfu, nawet nie zauważyłam, że Lady umieściła już opis w zakładce "O Opowieście" XD
UsuńOMG! Gdybym ja umiała tworzyć takie opisy i tak świetnie poprowadzoną historię. Naprawdę cudownie się czyta. Płynnie, nie męczę się. Jest cudownie. Całkowicie mnie kupiłyście. Historia oryginalna, niebanalna, bardzo ciekawie przedstawiona. Jestem mega, mega, mega ciekawa co będzie dalej, więc z niecierpliwością czekam na CD.
OdpowiedzUsuńZ błędów, to tylko parę przecinków gdzieś uleciało i nic więcej nie zobaczyłam!
Pozdrawiam
Ola Ri